Zacznę od początku historii...
Dojeżdżając do dziury wyhamowałem do około 20km/h, nagle odcięło zapłon tak jak by ktoś zamknął obwód na przełączniku, prąd jest, pompa chodzi, kreci rozrusznikiem ale nie odpala...
Zacząłem na początku samodzielnie szukać usterki po kolei:
-wszystkie bezpieczniki OK
-wszystkie kostki przeczyścić i podociskac OK
Dalej to samo, więc zrobiłem zworkę i diagnoza: 9 mrugnięć wtf?
Następnie zadzwoniłem po kumpla co ma 929 i przełożyliśmy komputer i imo... dalej to samo, kreci ale nie odpala i pokazuje te same błędy na jego kompie.
Rozebrałem airbox by dostać sie do świec wogole nie ma iskry, impulsu na cewki tez nie ma...
Poddałem się i oddałem moto do serwisu do Kolca (Ząbkowice) po tygodniu oni również się poddali mówili ze sprawdzili impulsator i czujnik wału i dalej brak iskry...
Teraz nie wiem co mam już szukać, dodam że czujnik przechyłu i ten drugi co jest pod siedzeniem (chyba od pompy) też był przekładany od dobrego moto.
Chce kupić cała wiązkę elektryczna bo moja była coś grzebana, macie jakieś inne pomysły?