Siemanko
Dzisiaj miałem pierwszy raz styczność z typowym wrednym skurw****** uprzedzonym do motocykli... Mianowicie, leciałem sobie polatać "w koło komina", jechałem świeżo zrobioną ulica - jeszcze nawet pasów nie było namalowanych, i ciągnąłem się za puszkami grzecznie, co chwila ktoś się litował, zjeżdżał i mnie przepuszczał. Droga bardzo szeroka, więc spokojnie można było wyprzedzać między puszkami jak ktoś zrobił miejsce (w miejscu które robiło się po środku zmieściłby się spokojnie samochód). No i za którymś razem koleś mnie puszcza, włączam kierunek i zaczynam wyprzedzać (nie przekraczając osi jezdni!), niestety pewnemu frajerowi się nie spodobało i wjechał bardzo energicznie na mój pas i musiałem się ratować prawie przytulając się do auta które mnie puszczało... Jako, że chamstwa na drodze nie toleruje, zawróciłem szybko i dogoniłem prostaka, chciałem go wyprzedzić, zatrzymać i "porozmawiać". Gdy już go dogoniłem i chciałem wyprzedzić zjechał na lewy pas kolejny raz mnie spychając! Z naprzeciwka na szczęście nic nie jechało... podjąłem próbę wyprzedzenia po raz drugi ale cwaniaczek jechał zderzak w zderzak z poprzedzającym go autem i nie dało rady się wepchać przed niego. Zobaczyłem, że auto jedzie z naprzeciwka więc chciałem się schować za tym debilem ale na marne bo i on dal specjalnie po hamulcach uniemożliwiając mi zejście na prawy pas... udało mi się jednak w ostatniej chwili schować za nim ale musiałem prawie się zatrzymać. Stwierdziłem, że ten idiota prędzej mnie rozwali niż da się wyprzedzić więc jechałem za nim aż do najbliższego skrzyżowania z czerwonym. Dojechałem ale stanął tak blisko auta z przodu, że nie dało się mu zajechać drogi, więc kazałem mu uchylić szybę i poszła ostra wymiana zdań tylko szkoda, że tak krótko było czerwone bo by cwaniaczek musiał wyjść z auta. Niestety szybko zapaliło się zielone, burak uprzedził mnie, że jak go spróbuje wyprzedzić to mnie zepchnie z drogi. I faktycznie to też później próbował uczynić... siły ani nerwów już nie miałem na walczenie z ułomem i odpuściłem sobie dalszą "walkę". Mam jego numery rejestracyjne. I właściwie nie wiem co z tym zrobić. Zgłosić takie coś na policje? Niebiescy faktycznie zajmą się sprawą czy oleją temat jak zwykle? Miał ktoś taki przypadek?
Myślałem żeby załatwić sprawę "po swojemu" ale przez to mógłbym sobie narobić niepotrzebnych kłopotów.
Kurde, sam nie wiem. Dręczy mnie okrutnie to bo taki idiota może zrobić krzywdę innemu motocykliście. 5 lat już latam na motocyklu i pierwszy raz miałem nieprzyjemność spotkać się z takim imbecylem.
Sorry, że tak chaotycznie napisane ale jestem już mega padnięty i w dodatku zdenerwowany jak nigdy...
Pozdro i uważajcie na siebie!
P.S. Mam nadzieję, że dobry dział wybrałem. Jak nie to nie bijcie.