Siema, poratujcie Panowie bo mnie szlag jasny trafi krew nagła zaleje..
Przez chwilę nie jeździłem, chce jechać na przegląd odpalam wszystko ładnie pięknie normalnie mówiąc językiem Pierdzącego z 13 posterunku "cudacznie" ruszam a tu nie chce wchodzić na obroty dławi ją i czuć lekkie hmm hamowanie, jedzie hamuje jedzie hamuje jak koń kurde, a że kiepski ze mnie KałBoj to mi to nie spasowało, ale kij chmura idzie skitrałem tego konia do stajni..
Na drugi dzień chce odpalić a tu taaaki ch*j akumulator padł, podłączyłem do respiratora, pochodził trochę i odpaliła ale chodziła jakoś nierówno, po chwili się uspokoiła no to wyprowadzam i jadę, silnik dogrzany nic tylko się cieszyć ale jadę jadę a tu tarpie i to jeszcze bardziej.. Błędu żadnego nie wyświetla, jakiś objawów dziwnych nie ma, rozrusznik kręci, paliwo raczej dochodzi w komin nie wali ani nic normalnie okaz zdrowia do póki się nie ruszy..
Powiedźcie co to może być to sprawdzę, mam nadzieję że nic poważnego bo dopiero 1000zł w nią wpakowałem, silnik wymieniłem w zeszłym sezonie.. A jak to coś złego to dosłownie ZA*BIE SIĘ WŁASNĄ PIĘŚCIĄ i nawet nie będę się przeglądał w lusterku czy równo puchnie..
Pomocy i pozdrawiam