Chciałem się podzielić przeżyciami jakie mnie spotkały podczas 300km trasy a zarazem ostrzec.
1. Jade przez jakąś mieścine, widzę z daleka kolesia który stoi na poboczu jakiś napakowany dres, predkość przelotowa 110-120, gdy jestem coraz bliżej niego on nagle do rowu po coś leci i widzę jak butelkę bierze i celuje do mnie.Jedyne co zrobiłem to maneta w dół i się odchyliłem,butelka przeleciała za mną.Widocznie mu przeszkadzał mój głośny wydech, no cóż idioci się trafiają-jadę dalej.
2. Przed mną jedzie lanos, kierowca stara babcia, włącza lewy kierunkowskaz, droga szeroka mysle sobie prawym łyknę a ona co?skręca w prawo - jadę dalej
3. W końcu droga powrotna, tu mnie spotyka coś dużo dużo gorszego.
Prędkość przelotowa 120-130. Zakręt w prawo wychodzę już na prostą a tam widzę z bocznej dróżki wybiega stado koni-tzn właściciel je przeprowadzał, on po prawej a baba po lewej.Widziałem jak tylko baba łapie się za głowę. Już wiedziałem że będzie źle. noga szybciej powędrowała na hamulec, pisk nowej tylnej oponki, majtanie tyłem od lewej do prawej, dołączył przód i już czułem jak się tylne koło odrywa a przede mną widok nie zaciekawy, pierwszy ze stada koń na wysokości zadu.Pamiętam tylko że głośno krzyczałem O Boże!Na szczecie była mała luka między 1 a 2 koniem.Z lewej strony lusterkiem chyba w ogon a z prawej ja dostałem chyba ryjem w bark.Zanim wyhamowałem minęło jeszcze z 20m.Zatrzymałem się na środku drogi jak wryty, zsiadłem i widzę jak jeszcze pięknie przebiega stado i tą babę jak puka się w głowę że niby to ja.....
Panowie nie życzę wam takich podbramkowych sytuacji, wszystko trwa sekunde,nie macie pojęcia co na was czeka za zakrętem i nie zdajecie sobie sprawy ile idiotów jest na drodze.
Jeszcze jedno: jechałem przez chwile za R1 za "tuningowych" kierunkowskazach,boże tragedia nic nie widać. To ma nie wyglądać tylko to ma być widać!!!
UWAŻAJCIE NA SIEBIE