» 04 listopada 2010, 10:24
Skoro post jest ku przestrodze opiszę, na tyle na ile wiem, co się stało, choć nie jest łatwo: Droga ekspresowa, nowy asfalt, szeroki, gładki jak stół. Pogoda wymarzona na przejażdżkę zamykającą sezon, nie za gorąco, niebo czyste, świeci słońce. Łukasz stawia motor na koło (większość z nas robi w tym momencie to samo) (nie był amatorem, jeździł pewnie, miał świetnie opanowany motocykl, robił z motocyklem cuda). Jak szybko jechał, nie wiem, nie ma to większego znaczenia. Miejsce wydawałoby się super bezpieczne do jazdy na gumie. Nagle schodzi z koła, przednie koło swobodnie opada na asfalt. Motocykl prawdopodobnie łapie shimę, a może pęka opona. Do końca nie wiadomo. Upadek w niczego, tak po prostu. Ogromny pech - ciało wpada w barierki (przecież mógł wpaść do rowu, zaliczyć szlifa na asfalcie itp.) W wyniku spotkania w barierą - obydwie nogi zostają odcięte jak na gilotynie. Otwarte złamania obydwu rąk. Urazy wewnętrzne trudne do opisania. Ogromna ilość utraconej krwi. Do końca ma świadomość, żyje, mówi, oddycha, pyta - niestety po kilku godzinach umiera w szpitalu. (*****) Był niezwykle pogodnym człowiekiem. Zostawił dziewczynę, kochającą rodzinę. Miał 25 lat i życie przed sobą.
Ku przestrodze - zdecydowana większość z nas może się znaleźć dokładnie w identycznej sytuacji...wypadek z niczego, tak po prostu...
Żyje się tylko raz, ale jeżeli żyje się dobrze, to ten jeden raz wystarczy